piątek, 30 grudnia 2011

Nowy Rok tuż tuż..


Macie tutaj lakier obceny właśnie teraz na moich pazurkach, z którym przekroczę próg Nowego Roku. Zakupy były, zdjęcia będą. Wszystko w swoim czasie.
Szczęśliwego Nowego Roku :*

środa, 28 grudnia 2011

who cares?

Dzień rozpoczynamy szklaneczką pepsi i carmexem na ustach. Aktualnie moi drodzy, Tuupak czeka na zakupy, z ogromną niecierpliwością. Dużo czyta, mało się uczy. Chodzi do późna w pidżamie.. Też tak spędzacie te wolne dni..?

sobota, 24 grudnia 2011

Merry Christmas!

Drodzy czytelnicy!
Z okazji Świąt życzę Wam spełnienia marzeń, duuuuuuuużo miłości, dni pełnych szczęścia, powodzenia w Nowym Roku, wielu wielu prezentów pod choinką i wszystkiego tego o czym zapomniałam napisać. Trzymajcie się cieplutko :*
 Tuupak ^^

piątek, 23 grudnia 2011

Środowy wyjazd zakończył się małymi kosmetycznymi zakupami, na które już od dawien dawna się zapatrywałam. Nie są one szczytem moich kosmetycznych marzeń, ale na sam początek wystarczą. Aktualnie za oknem, można dostrzec trochę śniegu, niestety taka ilość mnie nie satysfakcjonuje, chcę więcej i więcej. Może później. Tymczasem ja chowam się w łóżeczku z herbatą i książką, którą dostałam wczoraj na klasowej wigilii, myśląc również o kolejnej notce jaką dla Was szykuję. Ale o tym później. Wesołych.

wtorek, 20 grudnia 2011

wtorek, 4 października 2011

Safari specjalnie do Afryki !

Witajcie, mam za sobą drugi dzień  w szkolę i muszę przyznać że przez tą chorobę trochę wybiłam się ze szkolnego życia. Bardzo nie lubię wracać do szkoły po chorobie, lub dłuższej nieobecności, bo wszystko wydaję mi się takie obce. Jednak już jest w porządku, muszę tylko oswoić się na nowo ze wczesnym wstawaniem.
W minionym tygodniu dostaliśmy również nowy plan. Zupełna zmiana. Bardzo się z niej cieszę, bo przynajmniej kończymy jakoś przyzwoicie.
A teraz wróćmy do tytułu postu. Przeglądałam ostatnio moje stare posty i stwierdziłam, że muszę pokazać Wam lakier do paznokci, którym miałam pomalowane paznokcie w Tunezji, bo dawno nie pokazywałam nic do malowania pazurków, a przecież do moja miłość <3
 Lakier z bardzo dobrze Wam znanej firmy SAFARI. Ja w swojej kolekcji mam dwa takie lakiery. Żałuję że nie więcej, ale nie zawsze mam czas chodzić na targ gdzie kupiłam właśnie ten. Cena jest bardzo niska, a możemy dostać za nią bardzo dobry lakier. Miałam go na paznokciach ok. 4 dni. Myślę ze to i tak długo, zważając na fakt iż cały czas pływałam i skakałam do wody.  Myślę, ze zwolenniczek tego lakieru jest mniej więcej tyle samo co przeciwniczek. Ale ja cenię je za cudowną paletę kolorystyczną, i to, że pomalowanie jedną warstwą w zupełności wystarczy, chociaż ja i tak maluję dwa paznokcie zawsze dwukrotnie.
Tak wyglądają pomalowane paznokcie przy wschodzie słońca, na jaki zdążyłam się załapać w Tunezji, bo ie mogłam spać po przylocie. W rzeczywistości kolor był bardziej żarówiasty niż na zdjęciu.
Za jednym zamachem udało mi się przedstawić na tym zdjęciu lakier i mój nowy telefon Samsung Chat335, z którego jestem zadowolona. Ostatnio doszłam do ładu z przeglądarką i internetem w nim, więc już w ogóle jestem wniebowzięta.
Kończę, gdyż czeka na mnie lektura^^ Do następnego postu!

niedziela, 2 października 2011

Poznajcie moją oszczędność czyli Krem do twarzy Under 20!

Witam ;) Właśnie wybieram się do kościoła, ale postanowiłam jeszcze do Was napisać. Rozpoczynający się tydzień, będzie naprawdę bardzo ciężki. Już jutro szykuję mi się sprawdzian z historii i pytanko z biologii. Myślę, że ten wrzesień był tylko początkiem tego co zacznie się teraz czyli wielkiej harówy! Jak już Wam pisałam chcę dodawać posty, więc będę to robić automatycznie ;)Już mam kilka planów, także tematów nie brakuję. Ciągle czekam na trochę więcej wolnego czasu, w którym będę mogła zrobić notkę z moją wish-listą jeśli chodzi o jesień. Zabieram się za to już ładny kawałek czasu i jakoś ciągle nie mogę skończyć, mam nadzieję, że następny weekend, będzie mniej stresujący i nie będę miała tylu rzeczy do nauki co równa się czasem, na napisanie tej notki ;)

A w dzisiejszej notce 2in1 czyli Denko i recenzja Kremu do twarzy Under20 ANTI! ACNE, nawilżająco-matujący przeznaczony do skóry z niedoskonałościami ;)Kupiłam go razem z jego bratem żelem, którego jeszcze trochę mi zostało, w wszystkim znanej Biedronce za 17,99zł. A przynajmniej tak mi się wydaję. Nie miałam żadnego żelu, a że ten dwupak wył w dość przystępnej cenie, namówiłam mamę i już następnego dnia miałam go u siebie ;)
Nie myślcie, że porozcinałam to opakowanie, ponieważ nie chciałam zmarnować ani kropelki kremu i nie rozstawać się z nim wcale. Prawda jest taka, że  nie chciałam zmarnować kremu, bo z czystej oszczędności nie mam  kasy na razie na inny, tak więc wzięłam dzisiaj rano, porozcinałam tubkę i palcem powybierałam krem, przenosząc go jednocześnie do takiego pudełeczka:
Tym sposobem  kremu starczy mi jeszcze na jakieś dwa tygodnie i nie będe musiała wydawać kasy na nowy.

Jak działa? a Przynajmniej jak miał działać?
-przywraca uczucie komfortu skóry i nawilża
-długotrwale matuje
-reguluję natłuszczenie skóry
-nie zatyka porów.

Producent niestety wywiązał się tylko z jednego punktu, krem ten rzeczywiście nie zatyka porów! Niestety, ponieważ to nie jedyny z jego plusów, warto zaznaczyć, że bardzo szybko się wchłania, jest wydajny(krem miałam właściwie 2 miesiące), nadaje się pod podkład i krem tonujący.
Zdecydowanie najbardziej cenię sobie w nim szybką wchłanialność, która jest u mnie priorytetem jeśli chodzi o każdy krem, bo bardzo się zazwyczaj spieszę i nie mam czasu, na zbyteczne czekanie, aż krem mi się wchłonie!
Na opakowaniu mamy napis informujący o zapobieganiu trądzikowi, ale tego również nie zauważyłam. Jeśli chodzi o matowanie czy choćby nawilżenie, krem nie sprawdził się w żadnym z tych przypadków. Nie kupię go już napewno, ponieważ chcę żeby krem który kupuje działa, a nie tylko szybko się wchłaniał.
A wy co o nim myślicie? W najbliższym czasie, jak tylko skończę żel również napisze o nim recenzję, jednak nie spodziewałabym się jej szybciej niż pod koniec października, bo żel również jest bardzo wydajny ;)
Tymczasem idę powtórzyć jeszcze na historię i spadam planować kolejne posty !
a więc do kolejnego postu!

piątek, 30 września 2011

Małe nowości!

Cześć! Czuję się już zdecydowanie lepiej niż dwa dni temu, kiedy ledwo żyłam. W środę przespacerowałam się do przychodni, wyszłam z plikiem recept, zwolnieniem ze szkoły i z lekcji wf, na najbliższy tydzień, a także diagnozą- zapalenie oskrzeli ;) Nie wiem gdzie i kiedy tak się zaprawiłam. Mama mówi, że ostatni raż zapalenie oskrzeli miałam jako mała dziewczynka ;)
Dzisiaj chcę pokazać Wam moje zamówienie z Oriflame, które przyniósł mi wczoraj miły pan kurier.
 Pierwszą nowością jest Tusz pogrubiający Beauty Maxi lash. Szczerze, mówiąc decyzje o tym zakupie podjęłam szybko i nie zastanawiając się.W aktualnym katalogu tusz kosztuje 13,90zł. Myślę, że nie jest to spory wydatek, a że ostatnio nie mam czasu łazić po sklepach w poszukiwaniu tuszu, pomyślałam że to świetna okazja za wspaniale niską cenę ;)
Miała okazję pomalować nim rzęsy już dwukrotnie. Szczoteczka jak możecie zauważyć na obrazku niżej jest absolutnie płaska! Nie wiedziałam za bardzo jak zabrać się za malowanie, więc musiałam przeczytać obrazkową intrukcję użytkowania którą również tu umieszczam:
Nałóż tusz używając płaskiej strony grzebienia, by nadać rzęsom objętości.
Potem przeczesz rzęsy jedną ze stron grzebienia, w zależności od efektu jaki chcesz uzyskać.
Używaj podkreślających ząbków, które sprawiają, że rzęsy są dobrze zdefiniowane, a wąską stroną uzyskuj bardziej naturalny, podkreślony objętościowo wygląd.

Tak jak już pisałam, malowałam rzęsy dwa razy. Tusz jest naprawdę bardzo rzadki, i szczoteczka, bardzo dużo go nabiera. Kiedy wyciągnełam ją po raz pierwszy miała wrażenie że tusz zacznie kapać;) Nic takiego jednak się nie stało. Malowanie poszło bardzo gładko i szybko. rzęsy miałam trochę za bardzo sklejone, ale postanowiłam nie skreślać go wymawiając się złym malowaniem.
Dzisiaj poszło mi już zdecydowanie lepiej, a rzęsy nie były aż tak sklejone. Jednak jest to chyba nieodzowna cześć tego tuszu i bede musiała się z tym pogodzić. Jak na razie zrobiła na mnie dobre wrażenie, mam nadzieje że jak tylko zgęstnieje malowanie będzie jeszcze lepsze ;)
Warto napisać również , że jest on bardzo trwały. Wczoraj zapominając o pomalowanych rzęsach, przetarłam ręką oko i wiecie co, ani jednej smugi ! Polecam, zobaczymy co będzie z naszej współpracy!

Drugą rzeczą jaką sobie zamówiłam jest perfum Fire. nigdy wcześniej nie miałam go w domu, ale moja sąsiadka zamawiała go u mnie już nie jednokrotnie, zawsze zapominałam poprosić ją o pokazanie mi zapachu, dlatego sama postanowiłam przekonać się na własnej skórze. I tak oto za 16,90zł dostałam 30ml wody toaletowej o naprawdę ładnym zapachu! A przynajmniej tak mi się wydaje, bo wciąż mam trochę zatkany nosek i nie czuję zbyt dobrze. Na stronie z opiniami przeczytałam, że zapach utrzymuję się krótko i w dodatku barwi ubrania na czerwono! Moja mama mówi, że na jej skórze zapach naprawdę długo się utrzymywał i czuła go jeszcze bardzo długo;) Co do barwienia ubrań, będę uważać na moje białe koszulki i dam Wam znać. Bardzo dużym plusem, jest zgrabna buteleczka, same zobaczcie!





















I co myślicie? Czy miałyście któryś z tych produktów? ;) Buziaki ;*

środa, 28 września 2011

Projet Denco- Zel pod prysznic Free Time!

Cześć!
Witam Was tego pięknego dnia. Właśnie piję herbatę i planuję w głowie kolejne posty, dlatego postanowiłam napisać. Kilka miesięcy temu, powiedziałam Wam, że chcę brać udział w projekcie Denko. Chyba tylko na moich chęciach się skończyło, ponieważ dodałam tylko jedną notkę z produktem. Postanowiłam się poprawić dlatego dzisiaj przygotowałam dla Was recenzje żelu po prysznic. Zapraszam do czytania.

Zwykle nie zwracam zbyt dużej uwagi, na to czym się  myję swoją skórę. Nie miało i chyba nadal niema to dla mnie różnicy, czy żel nawilża, czy posiada jakieś dodatkowe składniki i tak dalej. Tata zawsze przywozi mi z Niemiec ogromną liczbę żeli pod prysznic i szamponów, więc nic tylko wąchać i wybierać najlepszy. Z tym żelem było dokładnie tak samo, ale ten  spodobał mi się na tyle, że mogłam pozostać obojętna  Nivea Free time, po prostu powala mnie swoim zapachem, który zawsze niesamowicie mnie pobudza i poprawia humor. W dodatku wspaniale się pieni co dla mnie również jest sprawą priorytetową. Ostatnio razem z moją siostrą próbowałam rozwiązać zagadkę nuty zapachowej tego żelu, błądziłam między cytrusami no i nie pomyliłam się. Głównym składnikiem jest owoc o tajemniczej nazwie karambola. Jego przekrój w kształcie gwiazki możecie zobaczyć nawet na butelce !
Serdecznie polecam ten żel, jeśli chcecie poczuć to wspaniałe orzeźwienie, ja zaopatrzyłam się już w drugą i na pewno nie ostatnią butelkę!
 Dla zainteresowanych mam skład:
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Parfum, Glycerin, Glyceryl Glucoside, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Sodium Chloride, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Polyquaternium-7, Styrene/Acrylates Copolymer, Citric Acid, PEG-200 Hydrogenated Glyceryl Palmate, Glyceryl Stearate SE, Sodium Benzoate, Sodium Salicylate, Methylparaben, Propylparaben, Limonene, Linalool, Citronellol, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, CI 10316, CI 42090. 




To tyle, jeśli chodzi o dzisiejszą notkę. Czy któraś z Was była szczęśliwą posiadaczką tego żelu? Jeśli tak to co o nim myślicie?
Do następnego postu!

wtorek, 27 września 2011

Witam Was prosto z ciepłego łóżeczka, w którym leże od powrotu ze szkoły. Już wczoraj w szkole i po szkole chodziłam z chusteczkami przy sobie, ale to jak bolało mnie w nocy gardło przebija wszystko. Jednak zażyłam, chyba wszystkie leki, jakie tylko posiadałam w domu i ruszyłam odważnie do szkoły. Lekcje minęły mi bardzo szybko, jednak przez cały ten czas kichałam, smarkałam i robiłam dużo hałasu. Najbardziej wykończyły mnie dwa ostatnie w-f'y, na których miałam gorączkę, a nasz wspaniały nauczyciel wymyślił sobie bieganie. Najważniejsze że przeżyłam, ale skutki odczuwam do teraz, bo boli mnie dokładnie każdy mięsień. Na dzień jutrzejszy szkołę sobie darowałam. Uzupełnię braki i mam nadzieję, wrócę do stanu użyteczności.
Dobranoc!
żródło: weheartit.com

poniedziałek, 26 września 2011

Weekendowy hand-made!

Cześć!
Weekend skończył się tak szybko jak się zaczął. A ja, po tym jak w sobotę skończyłam sprzątać i odrabiać lekcje, postanowiłam zrobić okładkę mojemu nudnemu brudnopisowi. W liceum ciężko jest mi na dążyć ze słuchaniem nauczyciela, przetworzeniem informacji jakie nam podaje w głowie a następnie przenieść ich do zeszytu. Na początku roku pisałam wszystko jak leci ołówkiem w zeszycie, później przepisywałam to na osobną kartkę w domu, mazałam, a następnie znowu pisałam na czysto w zeszycie. W taki sposób dostarczałam sobie tylko więcej pracy, dlatego w postanowiłam założyć sobie zeszyt w którym będę pisać notatki z lekcji a następnie przepisywać je w domu do zeszytu. Oszczędzę dzięki temu czas, co  jest dla mnie bardzo ważne ;)
Aby, umilić więc sobie pisanie, zrobiłam własną okładkę ;)

Okładka przed:
Najważniejsze były magazyny (których trochę się już nazbierało), klej i nożyczki!

Nie powiem, taka zabawa jest dosyć czasochłonna,ale efekt jest zadowalający !
Na całość nałożyłam jeszcze folię na dokumenty ;)
I co myślicie? Może wy też spróbujcie ! Wystarczą tylko dobre chęci i ciut kreatywnego myślenia !
Do następnego postu ;*

sobota, 24 września 2011

Tunezja cz. II

Cześć!
Dzisiaj częstuję Was kolejną dawką zdjęć z Tunezji! Miłego oglądania.

Tutaj macie Tuupaka w totalnym nieogarze z siostrą i panem Lifeguard'em ;D


Nienawidzę tego zdjęcia -,-' Ale tak dla Was xd





Jedna z lekcji tańca, najprawdopodobniej salsy, z moim ulubionym animatorem, który przy okazji posiadał bardzo niezły brzuszek ;)

Kwiatek który dostałam od kelnera ;*

I znowu mój ulubieniec ;D
A tu ulubieniec mojej mamy! Wojtuś ;D który chyba ma żonę w Polsce no i tak cudownie mówi w naszym języku ;)



Tuupak again !



Przeraża mnie jakość niektórych zdjęć ;) To już koniec, nie będę Was więcej nimi męczyć !
Miłego Weekendu !

czwartek, 22 września 2011

Tunezja cz. I

Witam, witam i o zdrowie pytam.
W dzisiejszej notce chcę przedstawić Wam pierwszą część zdjęć z Tunezji. Ale zanim zacznę je dodawać chciałabym napisać o całym pobycie.
Wydawałoby się to takie proste opisać siedmiodniowy wyjazd w kilku słowach, ale praktycznie wcale nie jest to takie proste i naprawdę nie wiem od czego mam zacząć. Najlepiej chyba od początku. Największe wrażenie zrobił na mnie chyba lot samolotem, którego bardzo się obawiałam, a jak okazało się potem- całkiem bezpodstawnie. Wspaniale było unosić się nad ziemią, nad domami, nad Włochami, nad morzem, a nawet na d chmurami. W samolocie podano nam po dwie kanapki i malutki kubeczek picia, czego niestety nie zarejestrowałam moim aparatem, ale cóż gapa ze mnie.
Po wylądowaniu udaliśmy się po bagaże, następnie do autokarów, które rozwoziły nas po hotelach. Jechałam autobusem jakoś godzinę w okolicach godziny 22 i ku mojemu zdziwieniu wszystkie tętniły życiem! Lokale były pozajmowane przez tubylców, i to tylko i wyłącznie mężczyzn. W czasie całej jazdy naliczyłam 5 kobiet w turbanach i z zakrytymi twarzami.Kiedy dojechaliśmy do hotelu powitały nas uśmiechy ludzi tam pracujących. Następnie zaprowadzono nas do domków, a po północy razem z rodzicami udałam się na zwiedzanie obiektu. Szło się tam zgubić, i w dodatku mimo późnej godziny termometry wskazywały ponad 20 stopni! W dzień natomiast ponad 40, czego nie było czuć aż tak bardzo dzięki wiatrowi od morze i temperaturą wody w basenie, która była błogosławieństwem.
Tu macie roześmianego Tupaczka <3
















Bardzo podoba mi się życzliwość tamtejszych ludzi, każdy mówi łamaną polszczyzną dzień dobry lub cześć, co jest bardzo miłe. Hotel, a raczej animatorzy codziennie organizowali huczne dyskoteki i różne showtime'y,. Nikt się tam nie nudził!  W dzień było jeszcze lepiej razem z mamą chodziłam na salse, na areobik, na aqua areobik, na pilates i inne, nawet na joge się załapałyśmy !Jedzenie także było pyszne. Kiedy czas było wyjeżdzać, aż łezka zakręciła mi się w oku, że muszę opuszczać takie wspaniałe miejsce, zdecydowanie były to najlepsze wakacje w moim życiu.
Zastanawiam się teraz o co chodzi tym wszystki ludziom, którzy nie pisali pochlebnych komentarzy na temat hotelu w którym byłam i ogóle Tunezji, ale chyba polakom rzeczywiście nie idzie dogodzić ; <

W następnej notce dalsza część zdjęć ;) Do napisania.