poniedziałek, 13 lutego 2012

Ulubieńcy stycznia!

 Cześć! Dzisiaj przygotowałam dla Was notkę z ulubieńcami stycznia, ale i w dużej mierze grudnia. Kiedy przymierzałam się do tej notki, wydawało mi się, że kosmetyków, które tutaj pokaże będzie na prawdę dużo, a tu raptem tylko kilka pozycji.
Tak wiem możecie mnie wyśmiać. Mamy prawie środek lutego a ja dopiero, biorę się za ulubieńców. Niestety wcześniej nie miałam czasu, a dopiero teraz mogę odetchnąć i coś tutaj napisać.
 Ulubieniec z ostatniej chwili- Krem do rąk, Swedish Spa (Oriflame, dostałam go w prezencie). Z ostatniej chwili, ponieważ odkryłam jego cudowne właściwości w miniony piątek. Zimą, nasze dłonie są przesuszone i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nigdy zbytnio się tym nie przejmowałam, do tego stopnia, że zimy potrafiłam przechodzić bez rękawiczek. W tym roku, kiedy skóra dłoni zaczęła mi pękać, stwierdziłam że muszę coś z tym zrobić, a że ten krem był akurat pod ręką, użyłam go od razu. Następnie codziennie, w dodatku raz dziennie, przez ubiegły weekend smarowałam nim dłonie, i co? Nie ma śladu bo przesuszeniu! Polecam zdecydowaniu, nawet za tą zbyt wygórowaną katalogową, cenę!
 Długo szukałam dobrego podkładu/fluidu, a o tym dowiedziałam się przez przypadek. Gdy tylko go zobaczyłam wiedziałam, że będzie wspaniały.  Fluid Perfect Skin (Bell, ok. 20zł) to mój faworyt. Przede wszystkicm bardzo ładnie i w miarę długotrwale matuje, ma bardzo poręczne opakowanie i pompkę. Jedynym minusem jest wydajność, a przynajmniej tak mi się wydaje. Kupiłam go pod koniec grudnia, a czuję, że ledwo mi pociągnie do końca lutego, więc albo to ze mną jest coś nie tak i nakładam go gigantyczne ilości, albo to wina ;)
 Wiele z Was już pewnie go zna, ale ja poznałam go dopiero na początku grudnia. Otóż pewnego dnia, skończył mi się że z Under20, postanowiłam sobie, że następny żel będzie tańszy. Przy okazji wycieczki do Biedronki trafiłam na niego i od tego czasu nie rozstaje się z nim nawet na krok. To już moje trzecie opakowanie! Kocham w nim wszystko. To jak ładnie zmywa makijaż, ile kosztuje, ten efekt odświeżenia, drobinki masujące.. mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, a to wszystko za przyzwoitą cenę 4,99zł :) Taniej już chyba nie można.
 Ten krem, odkryłam przez kolejny przypadek. Cierpiałam na brak kremu i funduszy,a że on był akurat w promocji wzięłam bez zastanawiania się. Ma bardzo delikatną, wręcz aksamitną konsystencję i ładny zapach. Delikatnie nawilża, nie pozostawiając tłustego filmu, którego osobiście nie lubię. Świetnie nadaje się pod makijaż. Nic tylko polecić ;)
 Te dwa cuda przyniosła mi do domu mama. Jej faworytem jest zdecydowanie oliwka do skóre która wspaniale nawilża. Moim zaś Diamentowa odżywka. Obie kosztują ok.13zł. Myślę jednak, że za takie działanie warto dać każde pieniądze. Zdecydowanie polecam!


Na dzisiaj to już wszystko. Ale zanim skończę mam pytanie; O czym chcielibyście przeczytać na blogu, hmm? Piszcie^^


5 komentarzy:

  1. a ja kocham z oriflame z tej samej serii scrub ! bardzo Ci polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. żel jest świetny:) ale odżywka z eveline u mnie się nie sprawdza niestety..

    OdpowiedzUsuń
  3. chętnie wybróbują tę odżywkę :D takiej mi potrzeba ;D

    :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś - wypowiedz się! Dziękuję za każdy komentarz, staram się odwdzięczyć tym samym! ;)